poniedziałek, 27 marca 2017

Wywal śmieci


Obyś droga Pani do tego mówiła kocham cię ;-) taka dygresja :-) do rzeczy:

Dzisiaj skończyłem dzień pracy szybciej bo o 17:00 i nie ma w tym ukrytej dumy :-p
Poszliśmy z córką na plac zabaw, nie bawiłem się bo nie mieszczę się w większość machin rozrywki dostępnych na miejscu ale w miarę możliwości byłem obecny. Telefon schowany a ja zrelaksowany tak że niemal zapomniałem że tak można się czuć :-o

Wracamy, córka opowiada mi co tam w szkole i po chwili wruuuuć! Cofa się z pięć metrów i na ulicy przy krawężniku leży 2gr. :-) jaki z tego morał? Moja córka to sroka i złotówa? Nie :-) Morał z tego taki że dzieci są obecne w teraźniejszości tak że nam dorosłym trudno to ogarnąć!

Tak wiem, dorośli są zabiegani, martwią się o przyszłość swoją i dzieci, mają rachunki i pracę której nienawidzą. Ale wiecie co? Mam sporo na głowie, nawet bardzo dużo mam na głowie ale większość rzeczy w wewnątrz jej to bzdury. Tak, mam śmietnik między uszami! Nie zawsze, bo czasami nawet coś dobrego z niej wyjdzie ale jednak ;-)

Zrób tak, kiedy będziesz na spacerze to nie patrz na świat przez telefon robiąc fotki i myśląc ile będzie lajków na facebooku. Nie myśl o tym co będzie za jakiś czas, przynajmniej godzinę dziennie a zobaczysz jak wygląda świat, znajdziesz więcej skarbów niż 2gr. :-)

Uważności kochani, uważności :-)

niedziela, 26 marca 2017

Przerost formy nad treścią czyli paliwo w wyścigu szczurów


Pixabay



Ostatnio jakoś masa refleksji zaczyna mnie nachodzić. Dlaczego tak jest to napiszę w następnym artykule. Jedną z nich jest przerost formy nad treścią jaki mi czasami towarzyszy. Oczywiście nie chodzi mi o blogowanie a o życie, zwłaszcza to w sferze materialnej choć nie tylko.

Już wyjaśniam o co mi chodzi. Czasami kiedy potrzebuję coś kupić, czytam i przeglądam fora. Zdumiony jestem tym co się tam dzieje. Prawdziwe batalie "znafcuf" na tematy z każdej dziedziny,
Wszystko jedno gdzie się pójdzie zawsze są dwa obozy, widać 25letnia wojna na dobrą sprawę dwóch partii politycznych w naszym kraju udzieliła się nam wszystkim. No ale do rzeczy.

Szukam informacji na temat jaki smartfon kupić (na dobrą sprawę chciałem podobnie jak z telewizji tak też ze smartfona zrezygnować ale i praca jaką będę za chwilę wykonywał i blogowanie ułatwia mi życie więc na razie odkładam temat rozłąki z siecią)  No więc czytam i czytam i czytam i coraz mniej wiem! Poważnie, ludzie potrafią skakać sobie do gardeł z powodu jaki telefon kupić! To jest żałosne!

Możesz szukać telewizora, znajdziesz to samo, możesz pytać o sprzęt audio i też wojny między lampami a tranzystorami, między kolumnami aktywnymi i pasywnymi.
Szukasz sposobu ocieplenia domu? Styropian czy wata? Wata! krzyczy jej wyznawca, jesteś głupi odpowiada zwolennik styropianu!  Naprawdę, wszystko jedno czego szukasz w sieci trafisz na wojny. Lekarstwa, ćwiczenia, diety o polityce i wierze lepiej nie mówić ;-)

Czy to znaczy że internet jest zły? Nie!

Nożem można zabić ale też pokroić chleb na kanapki dla ukochanej osoby! Jest różnica prawda? Wszystko zależy co wybierzesz a wybierasz w każdej chwili. Kiedy się uśmiechasz mówiąc "Do widzenia, miłego dnia" lub bez słowa odwracasz się i zamykasz drzwi za sobą. Kiedy mówisz "Idź nie mam czasu" lub "Pokaż co tam masz" Wybierasz w każdej chwili, pamiętaj o tym.

Wracając do sedna tematu. Dlaczego skupiamy się na pierdach jakby były one nie wiadomo czym!? Wiesz, lubię elektronikę ale kiedy wyjdę z zadymienia nowości w stylu "musisz to mieć" to z całym szacunkiem ale koło tyłka mi lata co to za sprzęt. To dotyczy każdej dziedziny! Pewnie że warto wiedzieć tyle by nie trafić najgorzej ale ostatecznie naprawdę beznadziejne rozwiązanie nie przetrwa długo na świecie czy na rynku. Prawo dżungli zrobi swoje i dobrze.

Nie poświęcajmy tyle czasu na bzdety i piszę to chyba zwłaszcza do siebie ;-) Telefon to telefon, auto to auto a dom to w końcu cztery ściany i dach! Wiem że ktoś powie że to coś więcej. Sam tak często mówię ale powiem Ci że ostatecznie nie o tym ludzie myślą na łożu śmierci a wtedy zawsze wychodzi to co najważniejsze! Zawsze!

Masz wybór który ja teraz też podejmuję. Możesz mieć dobre auto nawet z salonu, możesz mieć niezłe wakacje raz w roku, możesz mieć najlepszy smartfon co rok lub maksymalnie co dwa. Tak, można mieć! Ale w życiu jest zawsze coś za coś. Zawsze!
Nie piję prawie osiem lat (brakuje mi miesiąc z hakiem i chyba nie palne głupoty ;-) chociaż jak zawsze staram się skupiać na dziś)

Jak obecnie żyję? Mam niezłą pracę choć zmieniam na lepszą :-) Wycofałem się też z własnej działalności jakiś czas temu ale to poruszę w innym tekście :-) Myślę że za trzy miesiące wprowadzimy się do wymarzonego domu. Nie przelewa się ale nie mogę powiedzieć że jest źle. I co? No właśnie, jestem zmęczony, nerwowy, zagoniony. Na wiele rzeczy nie mam czasu! Czy było warto? Poświęcić to w zamian za własny kąt, tak. Ale żyć tak żeby być zawsze na topie, otaczać się najnowszymi gadżetami, dobrym autem, większym domem, wakacjami w modnych miejscach, dobrymi metkami na ciuchach? NIE!!!

Pieniądz jest chciwy i gdybym nie wiedział czego mi tak naprawdę trzeba to bym wpadł do wyścigu bez mety! A skąd wiem czego tak na prawdę chcę? Kiedy w 2009 roku przestałem pić nie maiłem nic! Kompletnie! Kupę długu bez pokrycia, auto podparte kijem i związane na sznurek, telefon bez guzika w którym pisałem do żony "Haniu kocham cię" to wychodziło "Aniu kocam cie" ...

Ubierałem się w sklepach z odzieżą używaną (dziś też coś można złapać) i robiłem pizze z resztek jedzenia :-) ale byłem niezwykle szczęśliwy! Uwielbiałem w wolnym czasie a po za pracą go miałem, jechać z córką do marketu, kupić film DVD z gazety (było takie stoisko i można było wyrwać niezłe tytuły za 2, 5 maks 10zł. Wracaliśmy do domu, robiliśmy jedzenie i cieszyliśmy się prostym (nie prostackim!) życiem.

Budowa własnego domu na przdmieściu była dla mnie takim samym Sci-Fi jak rzucić alkohol, czy papierosy ale ja nie chcę tak żyć, nie chcę być na topie, nie chcę mieć super firmy, nie chcę mieć najnowszych zabawek dla dużych chłopców. To znaczy chcę! Ale nie za taką cenę jaką mam zapłacić. Wolę proste i pokorne życie :-)

Pewna przypowieść to doskonale obrazuje, nie opisze jej dokładnie ale spróbuję :-)

Pewien bardzo bogaty człowiek codziennie rano mijał rybka zwijającego sieć po połowach.
Każdego dnia ten człowiek obserwował wschód słońca nad jeziorem.
W końcu bogacz zatrzymał się i mówi tak do niego:

Gdybyś więcej pracował mógłbyś kupić drugą łódź, następnie trzecią i czwartą a jak dobrze by szło to za kilka lat stworzyłbyś cała flotę!

Po co? pyta rybak

Mógłbyś wtedy wykupić kawałek własnego portu i przyjmować więcej ryb od innych rybaków, zarabiać coraz więcej a na starość robić to co kochasz!

Ale ja już robię to co kocham. odpowiedział rybak...

Kochani, ja wysiadam z tego wagonu i wiem że nie będzie łatwo ale wysiadam :-) Miłego dnia :-)

poniedziałek, 13 marca 2017

Dlaczego można się od wszystkiego uzależnić?


Pixabay

Więc tak, dopadły alkoholika kompleksy i tera będzie szukał dziury w całym ;-) 
Oczywiście że nie, chociaż sami wiecie, jak cała klasa dostała pałę w szkole to jakoś tak lżej ;-) 
Do rzeczy, nie będę się rozpisywał od czego można się uzależnić bo to już było a może i wrócę do tego. Jak chcesz to kliknij ten LINK

W duchowości lubię posługiwać się logiką, badaniami i wręcz matematycznymi prawami przyczyny i skutku. Duchowość oderwana od rzeczywistości jest fałszywa, takie moje zdanie na bazie własnych i cudzych doświadczeń. Każde uzależnienie to choroba ciała, ducha i psychiki. To właśnie w tej ostatniej znajduje się PRAWO ZNUŻENIA które chciałbym opisać.

Nie liczyłbym na naukowe podejście bo jestem prosty człowiek ;-) Ale najkrócej mówi ono że:
Przyjemność nigdy nie zaspokoi a zawsze znudzi. 
Wiesz, Bóg chyba wymyślił to prawo by nie stać w miejscu ale jak najczęściej bywa, pojmujemy je na opak brnąc dalej w własne pragnienia. 

Podam kilka przykładów by to zobrazować. Na początek taki łopatologiczny:
Nie należy przyjmować zbyt często antybiotyku gdyżżżż, organizm się przyzwyczaja. Podobnie jak z innymi używkami. Mocna głowa w piciu to też to. 

Psychologowie którzy twierdzą że pornografia jest super powinni wrócić do szkół, oddać dyplomy i bardzo przeprosić wykładowców. Absolutnie nie chodzi tu o kwestie moralne (chociaż trochę też) a przed wszystkim o to właśnie prawo. Człowiek który poznał seksualność w pornografii to jeżeli w ogóle mu się uda wyjść z tego, to będzie to długa droga trwająca niekiedy lata. Seks jest dobry, jest wspaniały, jest spoiwem stałego związku. Ale nie oszukujmy się, nie zawsze a najczęściej nie przypomina on tego co grają aktorzy porno! Prawo znużenia zawsze będzie chciało więcej i mocniej. Seks z wieloma partnerami przed ślubem podobnie osłabia wrażliwość a pożądanie i tak nigdy się nie nasyci.

Prestiż, coś co często mnie dotyka. Mam tendencję do stawania na palcach. Lubię gadżety i inne zabawki z wyższej półki i mimo że sporo mnie to kosztuje to latami broniłem się by nie brnąć w metki i loga. Za każdym razem byłem przekonany że to właśnie to, teraz moje hifi, smartfon czy coś tam innego będzie wystarczające. Tak, do następnego razu. Z wielu rzeczy zrezygnowałem i jestem naprawdę spokojniejszy! Ale czujny muszę być ;-) 

Zostawiłbym uzależnienia takie jak alkoholizm, narkomania, hazard czy inne podobne. Te mają na ogół dość mocne konsekwencje co z kolei dość szybko dają o sobie znać. Może mniej szkodliwe ale przez to bardziej zwodnicze są uzależnienia takie jak tytuły zawodowe, wakacje, hobby, praca, zdrowie/sylwetka/uroda.  

To wszystko jest ważne ale zadaj sobie pytanie czy to nadal kariera czy już złota klatka?
Sprawdź to co zajmuje Ci dużo czasu, jakie strony przeglądasz, co Cię pochłania? Nie mam na myśli najgorszego badziewia chociaż ono też jest bardzo ważne!
Skup się teraz na tych subtelnych obietnicach szczęścia. 

Ja potrafię godziny spędzić przed netem oglądając kompletnie nie potrzebne mi rzeczy. Nie twierdzę że to złe. Nawet tania rozrywka jest czasami ważna. Ale ogólnie to mnie do niczego nie prowadzi! 

Masz takie coś? Więc już Ci mówię z własnego doświadczenia, to droga donikąd! 
Nie zgadzasz się? A jak często mówiłeś sobie że teraz to będzie to? Jak często mówiłeś sobie że coś z tym zrobisz? Jesteś szczęśliwy z posiadania statusu, sylwetki, czy może jednak bardziej boisz się że to wszystko stracisz? 

Kochani, nie dajmy się zwariować! To wszystko nie jest złe, poważnie! Ale to wszystko ma służyć nam! Nigdy nie odwrotnie bo wtedy to już uzależnienie.

A za pewne rzeczy się nie łap wcale, nie zaspokoją Cię a znudzą na pewno. I nie musisz spróbować każdego syfu tej ziemi by być bardziej doświadczony i szczęśliwy. 

Więc jak? Gonisz czasami wiatr?

SB

środa, 1 marca 2017

Terapia otwarta, zamknięta czy AA? Co najlepsze?

Pixabay
Jak to jest? Który sposób leczenia jest najlepszy?

Terapia otwarta czyli tzw. dochodząca to terapia która ja kończyłem. Od jednego do trzech spotkań w tygodniu w sumie przez rok do dwóch lat. Na takiej terapii powinno się przerobić program składający się z wielu różnych zadań domowych i w klasie ;-) Na początku są to ćwiczenia związane z tożsamością alkoholu we własnym życiu. Mechanizmy działają pełną parą i trzeba zdać sobie sprawę z powagi sytuacji. Następnie skupiasz się na własnych uczuciach i emocjach, odkrywasz związki przyczynowo skutkowe  w sobie itd. Taka terapia kończy się na cyklu maratonów (kilkudniowych, najczęściej weekednowych spotkaniach) Tam zagląda się głębiej. Jest to opis w mega telegraficznym skrócie i mniej więcej o programie który przechodziłem kilka lat temu. Taki ogólnik :-)

Z waszych listów też wiem o zlewających stosunkach niektórych terapeutów. Kochani, najdelikatniej jak potrafię to ująć to takich terapeutów powinno wywalić się z hukiem za drzwi celując w kałuże! Rozumiem gorszy dzień w pracy, nawet kilka dni ale jak ktoś się wypala bądź co bądź ciężkim zawodem to niech go zmieni! Tu toczy się bitwa o naprawdę wysoką stawkę i jeżeli widzisz że ktoś naprawdę zlewa swoją pracę to należy o tym poinformować górę. Oczywiście Ciebie to nie tłumaczy bo możesz sam się bardziej przykładać lub zwyczajnie pójść na AA czy inną terapię :-)

Na temat terapii zamkniętej specjalnie się nie rozpiszę ale z okolicy i znajomych wiem że zaczyna się ona czasami (w zależności od osoby) detoksem (odtruciem alkoholowym) i składa z części teoretycznej na której osoba poznaje mechanizmy, działanie, pułapki alkoholizmu. Tego typu terapia trwa od kilku tygodni do kilku na ogół 2-3 miesięcy i nie jest to terapia pełna! To tylko i aż wstęp który należy kontynuować przez terapię dochodzącą lub AA.
Drugim rodzajem terapii zamkniętej jest terapią trwająca rok i dłużej, jest to bardzo intensywne szlifowanie programu, taki Harward ;-)

Kolejnym sposobem na trzeźwe życie i właściwie pierwowzorem są Anonimowi Alkoholicy. Tu się nie rozpiszę co i jak bo było na ten temat sporo choć oczywiście nie wszystko:
Pierwszy raz w AA
12 kroków po mojemu ;-)

Mimo że lubimy stawiać na podium i po za nim w tym wypadku Cię zawiodę.

Nie ma najlepszego sposobu na leczenie po za szczerą chęcią zaprzestania picia! 

Terapia dochodząca ma w sobie pewien rygor i czynnik "naukowy" który był dla mnie niezbędny. Do Siły Wyższej musiałem dorosnąć w procesie trzeźwienia a faktem jest że prędzej czy później na Boga się trafi.
Terapia zamknięta jest idealna dla osób które nie mają siły odciąć się od pijackiego środowiska i mają ogromną trudność z przerwaniem picia. To żaden wstyd, to inna metoda leczenia którą oczywiście należy rozwijać ponieważ kiedy wychodzi się z laboratoryjnych warunków takiego zamknięcia może dość szybko nastąpić recydywa... Pić nie należy wcale, to podstawa! Uważam też że widoku, zapachu, kontaktu z alkoholem zwłaszcza na początku powinno się unikać ale nie uciekać przed nim a to różnica. Na świecie alkohol był, jest i będzie i ok. Smutki i radości też są wpisane w życie!  Ale żyć trzeba w tym świecie dlatego po za tym kiedy naprawdę trzeba się odizolować od tego świata nie unikajmy życia bo to oznacza duuuuuże problemy
.
AA to niezwykle "rodzinny" program z niesamowitym klimatem. Program 12stu kroków realizowany naprawdę od serca musi skończyć się sukcesem! Poważnie! Sam podziwiam ludzi którzy trzeźwieją od początku w AA. Nie ma tam specjalnie rygoru który towarzyszy w terapiach choć oczywiście na fleku, na spotkanie się nie idzie. W AA jest też duży nacisk na duchowość na którą i tak się wpadnie w czasie szukania prawdy i siebie ale dla mnie na początku było jej za dużo. Potrzebowałem "naukowego" podejścia do tematu. Dziś staram się być radykalnym katolem :-)

Jak widzisz żadna terapia czy sposób trzeźwienia nie jest jedyny i najlepszy. Każdy ma tylko określony zestaw cech który musisz dopasować do siebie.
I tak, najlepszym i jedynym sposobem jest Twoja chęć nie picia. Nie silna wola, ona nie istnieje! Nie ma silnej woli na picie! Myślisz że mam jak mam dzięki silnej woli? Absolutnie nie! U mnie składową oczywiście po za łaską Siły Wyższej było poznanie choroby, za akceptowanie jej i chociaż minimalna dawka radykalizmu w trzeźwieniu.
Gdybym opierał się na swojej sile już bym nie żył! Tyle na ten temat mojej siły.

Więc zapomnij o swojej sile! Możesz być tęgim człowiekiem, możesz być intelektualnym wzorcem, możesz być rekinem biznesu, jeżeli jesteś uzależniony to przy butelce jesteś takie nic. Zaakceptuj fakt że można nie pić i zarąbiście żyć. Poznaj chorobę od środka i naucz się czytać siebie przez uczucia i emocje. Badaj motywy swojego postępowania i bądź chociaż odrobinę radykalny. Otaczaj się odpowiednimi ludźmi, takimi trzeźwiejącymi i rozwijającymi się duchowo bo czy Ci się podoba czy nie, jesteś składową ludzi z którymi najczęściej się spotykasz. To najlepsza terapia :-)

Miłego Sylwek