czwartek, 30 lipca 2015

Jak mieć więcej czasu, czyli życie w pięciominutowym świecie

Pixabay


Tak sobie myślę że żyjemy w dziwny sposób. Śpieszymy się w kółko i na okrągło. Pędzimy na złamanie karku i tak naprawdę nie wiemy gdzie i po co? Gdzie my się tak naprawdę śpieszymy? Sam sobie zadaje czasami to pytanie? Gdzie ja się kurna spieszę! 


Przecież jeżeli umrę i narodzę się ponownie to mam całą wieczność na to czego pragnę. Jeżeli po śmierci pójdę do piekła lub nieba to też pośpiech jest bezcelowy. Jeżeli po śmierci w najlepszym wypadku robale dobiorą mi się do tyłka to po co gromadzić coś czego nie zabiorę!? Gdzie tu najdrobniejszy sens!?

Oczywiście nie ma nic złego w budowaniu świata materialnego, czy też rozwoju intelektualnego. Uważam że jestem czymś więcej niż workiem kości, jednak skoro mam ciało fizyczne i w takim upostaciowionym świecie żyje to nie mam zamiaru się go wyrzekać, gdyby miało być inaczej to by było, a nie jest. Wiec albo to akceptuje albo nie. Jezus w "Kazaniu na górze" mówił o tym że jedyne co mogę to powiedzieć tak lub nie, temu co nadchodzi... 

Jednak po co ten pośpiech! Wiem że jestem w pewien sposób warunkowany przez to co się dzieje, wiem że życie to kwestia wyboru, coś za coś. Równowaga zawsze będzie zachowana i nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Wiem że pewne rzeczy wymagają czasu i tyle! 

Stworzyliśmy pięciominutowy świat! 

Mamy dania w pięć minut, szybko schnące farby, systemy budowlane szybkiego montażu. Mamy jako kraje zachodnie nadwyżkę żywności i jej masową szybką produkcję! Po co!? 

Mamy chwilówki, szybkie numerki, szybkie wybieranie w telefonie i szybkie odchudzanie. Mamy natychmiastowo działające tabletki i szybko rosnące warzywa. Szybciej, więcej, mocniej.  Ludzkość stała się jak rozkapryszony bachor, ma być i już! Po co? Nie wiem! Ale ma być i już! 


Na pytanie gdzie tak gnasz, jedyna odpowiedź to bo inni tak robią, bo muszę, bo to normalne. Jesteśmy jak ćmy lecące do gorącej lampy, bez chwili wytchnienia, bez chwili refleksji! A co z jakością? 

Przecież równowaga zawsze zostaje zachowana, albo szybko albo dobrze. Co z uważnością? Przecież jadąc samochodem 150km/h ile jestem w stanie zobaczyć z drogi i jej pobocza? Jadąc 50km/h droga wygląda już zdecydowanie ciekawiej a idąc pieszo tą samą trasą mam wrażenie że nigdy jej nie widziałem. Sądzę że mieliście takie doświadczenie.  

Przecież w życiu jest tak samo, niby jemy kilka razy dziennie a tak naprawdę napychamy się! Nie mam namyśli co ale jak! Przede wszystkim chcę powiedzieć że pośpiech to bardziej stan umysłu! To nasze wyobrażenie a nie rzeczywistość. Pośpiech to nasza interpretacja zawsze stałego czasu. 

Kiedy kochasz się namiętnie z żoną to czas stoi w miejscu, ba czas nawet wtedy nie istnieje! Kiedy kochasz się z cudzą żoną a po schodach idzie jej mąż to czas leci jak szalony a te spodnie wciągają się niewyobrażalnie długo ;-) 

Kiedy stoisz w kolejce do sklepu i czekasz aż ta się w końcu ruszy to nic z tego! Zakupy jakby wolniej idą przez czytnik... A kiedy z kimś rozmawiasz lub jesteś zajęty czytaniem czegoś w sklepowej ulotce, bum i jesteś zdziwiony że już cię obsługują.

Jak jest pośpiech to są nerwy, jak są nerwy to nie ma świadomości, jak nie ma świadomości to często ląduje tam gdzie nie chciałem. Oto prawo przyczyny i skutku.

Takich przykładów są setki, pośpiech to przed wszystkim stan umysłu. Na myśli mamy wpływ, nie zawsze łatwo a szczerze mówiąc na ogół trudno bo nawyki są silne, w tym nawykowe myślenie, ale jednak mamy na nie wpływ. 
Od czego zacząć?! No cóż, jak się szybko jedzie to się długo hamuje, logiczne prawda?


Wiec nie dziw się że będziesz wracał do starych schematów. 

Pierwsza rzecz to przestań w kółko jęczeć jak mantrę że nie masz czasu. Po pierwsze, tworzysz taką rzeczywistość, po drugie skupiasz się na tym czego nie masz i tylko to widzisz. Tak jak byś patrzył w nocy wyłącznie na księżyc, gwiazdy w okuł będziesz dostrzegać w najlepszym wypadku przez mgłę. 

Zamiast mówić że nie masz czasu, mów  mam czas ale na chwilę obecną ułożony jest tak jak jest. Nie mów że nie masz czasu a mów że mam mało czasu. Łap się na tym trenuj do upadłego. Nie czekaj już w kolejce, nie znaczy to że masz mówić przepraszam, ja tylko po podpisik ;-) kolejka to świetna okazja do trenowania uważności. Obserwuj otoczenie, obserwuj ludzi (bylebyś po gębie nie dostał ;-) czytaj co się da i słuchaj wszystkiego. Zauważ jak wiele rzeczy przechodzi koło nosa kiedy nie ma uważności.


Nie rób kilku rzeczy na raz, sam mam silny nawyk z tym bo na przykład niemal zawsze podczas posiłku oglądam tv, jakiś program lub byle co. Ja wtedy ani nie jem ani nie oglądam tv. "Jak coś jest od wszystkiego to jest do niczego" 

Kiedy gdzieś się spieszysz, zastanów się przez ułamek czy ten pośpiech ma sen, czy się opłaca. W wielu przypadkach nic nie da, jeżeli zaakceptujesz fakt że i tak się spóźnisz, to nagle przestaniesz mieć wrażenie że w kółko jest za pięć dwunasta. 

Filtruj również to co robisz, przeglądanie neta zabiera masę czasu, chyba każdy o tym wie. Nie udawaj świętego, próba odszukania sąsiada na FB jest częścią prozy życia ;-) Jednak zabawa w agenta to inna sprawa. Zastanów się czy to co teraz robisz jest konstruktywne czy destrukcyjne? Jeżeli jest nijakie to raczej jest destrukcyjne. Jak pisałem, od czasu do czasu fajnie jest się zająć mniej ambitnymi sprawami jednak nie rób z tego sposobu na 
życie! Czasu mamy wszyscy na ziemi tyle samo tylko inaczej z niego korzystamy.


Ok, mentalnie już wiesz jak o ten czas zadbać, jednak samymi myślami nic nie zdziałasz!

Istotne jest planowanie. Rozsądnie ułożony plan działań na dzień lub tydzień, oczywiście bez sztywnych ram da ci więcej wolnego czasu. W większym bałaganie idzie się trudniej co powoduje napięcia i subiektywne odczucie upływu czasu przyśpiesza. 
Planowanie jest baaaardzo ważne!

Czas musi być na wszystko, czas na odpoczynek, jeżeli będzie to 18:00 to ma to być 18:00, jeżeli 21:00, to również ma to być 21:00. Czas na spacer, przynajmniej raz w tygodniu, czas na film i muzykę. Najważniejsze, czas na coś co lubisz. Kiedy się zrelaksujesz to będziesz bardziej wydajny. Kiedy będziesz bardziej wydajny, będziesz mieć więcej wolnego czasu.

Kto rano wstaje... no właśnie, możesz wstawać pół lub godzinę szybciej niż normalnie wstajesz i nagle jest kilka sporych chwil na książkę czy coś co byś chciał zrobić.

Nie bierz na siebie więcej niż możesz unieść, to chore że im bardziej jesteśmy przepracowani tym bardziej z tego dumni:
- ale ja jestem przepracowany, a jeszcze ten kurs mam do zrobienia,
- oj tak, rozumiem cię, ja również mam tyle pracy a teraz jeszcze doszła mi joga i hiszpański 
czujesz to narzekanie przeszyte dumą? ;-) 

Zadaj sobie pytanie: Czy ja jestem kur#%*a dom publiczny? Czy ja muszę wszystkich zadowolić. Podobnie jak wyżej, dumni jesteśmy z tego jacy my jesteśmy "dobrzy i uczynni" A jak mamy za dużo na łbie to nagle padają słowa: Bo za dobry byłem :-(  Nie, nie i nie, nie ma czegoś takiego jak za dobry! Zwyczajnie dałeś się wykorzystać, a że nikt nie lubi dawać się wykorzystać za paczkę groszków to lepiej powiedzieć że byłem za dobry, BUM! oto cały twój i mój altruizm ;-)

Konsekwencja - pamiętasz bajkę o żółwiu i zającu? Kiedy zając wyśmiewał się z żółwia ten zirytowany wyzwał go na pojedynek. Zając pewny zwycięstwa daaaaał sobie duuuuużo czasu gdy żółw niestrudzony malutkimi krokami ruszył do celu. Wynik był taki że zając zorientował się co się dzieje kiedy żółw był przed metą. Mimo że biegł na zabój nie zdarzył przed żółwiem. Tak też jest ze mną i z Tobą :-) Jeżeli pójdziemy malutkimi krokami ale cały czas, zrobimy tyle samo a może i więcej. 

Pozbądź się poczucia winy - poczucie winy to podstawowe paliwo narzekania. Narzekanie to wyższa forma lenistwa! Lenistwo to początek błędnego koła, im mniej robię tym bardziej wydaje mi się że na nic nie mam czasu. Im bardziej sądzę że nie mam czasu, tym bardziej stygnę. Tak jeżeli narzekam to chcę tylko pogadać o swoich problemach a nie je rozwiązać! Jak pozbyć się poczucia winy? Praktycznie poprzez planowanie, konsekwencje i obserwacje. Nic tak nie motywuje do pracy jak dobrze zrealizowane działania poprzedniego dnia :-) Mentalnie, pozbyć się poczucia winy poprzez uświadomienie sobie faktów że masz dwie ręce, że nie jesteś dom publiczny, że pewnych rzeczy nie przeskoczysz itd. 

UŁOŻONY PLAN I JEGO KONSEKWENTNA REALIZACJA, USPOKOJONY UMYSŁ I UWAŻNOŚĆ DA CI WIĘCEJ CZASU :-)


Pośpiech to przed wszystkim stan umysłu i kilka podstawowych błędów praktycznych. Sam jestem baaaaardzo zajęty jednak akceptując ten fakt, w pełni rozumiejąc że tak właśnie teraz wygląda moje życie, które jest zawsze cykliczne, nie czuję oddechu na karku :-) i ogólnie jakoś tak spokojniej :-) miłego, 

Sylwester Bykowski

Ćwiczenia z "Kursu realizacji marzeń" które pomogą : 

Tydzień 2 - Nie oglądam wiadomości
Tydzień 7 - Nie będę oglądał TV
Tydzień 11 - Nie będę przeglądał internetu
Tydzień 13 - Będę obserwował ale nie nazywał
Tydzień 19 - Nie będę się śpieszył 
Tydzień 34 - Skupiam się na teraz

poniedziałek, 20 lipca 2015

Mój Anioł zabrał mnie na spacer...

Pixabay


Ostatniej nocy mój Anioł zabrał mnie na spacer. Szliśmy w milczeniu przez dłuższą chwilę. Po jakimś czasie dotarliśmy do parku pełnego niespotykanych zwierząt, roślin i skarbów.
Formy i kolory które trudno opisać słowami codzienności. Zacząłem się rozglądać pełen podziwu do tego co teraz trudno mi ubrać w zdania.

Anioł spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział:
Cieszę się że podoba Ci się to wszystko, ale nie to chciałem ci pokazać...
Zdziwiony zapytałem go:
Wiec co mi chcesz pokazać?

Odpowiedział: Wychyl się zza drzewa i spójrz.
Zrobiłem jak kazał i dostrzegłem nagiego mężczyznę grzebiącego w odchodach. Cały był ubebrany w cuchnącej mazi. Straszny widok i odrzucający odór!
Zdenerwowany odwróciłem się do Anioła i uniesionym głosem zapytałem:

Po jaką cholerę mi to pokazałeś!?
On na to:
Teraz widzisz z jakim widokiem mam do czynienia za każdym razem gdy się bezcelowo dołujesz... W okół same cuda a ty brodzisz w łajnie mając nadzieje że smród przejdzie...

:-) Sylwester Bykowski

piątek, 17 lipca 2015

Życie w zachwycie :-D



Wracając z Gdańska A1 kiedy miałem odrobinę czasu wyłącznie dla siebie, zjechałem z autostrady i przy zwykłej drodze zatrzymałem się przy grill barze. Jako że mój tata był zawodowym kierowcą to mam sentyment do takich miejsc, kiedy byłem dzieckiem czasami jeździłem z nim w trasy i jadaliśmy w butkach z kiełbachą  :-)

Tak więc odebrałem swoją porcje, usiadłem na ławce w cieniu, wziąłem kęs i odleciałem :-) Nie, nie, kiełbasa nie była stara, nie wróciły też wspomnienia. Po prostu prostu poczułem ogromną wdzięczność za tę chwile. Spójrzcie na zdjęcie powyżej :

Zacznijmy od kiełbasy która kiedyś była zwierzyną, do której każdego dnia rano wstawał rolnik by ją nakarmić paszą, którą też musiał przygotować z rzeczy które wcześniej trzeba było zasiać.
Następnie trzeba było świnkę ubić i przerobić w masarni na kiełbasę po czym dowieźć do sklepu.

Chleb który jest w tej porcji to chleb ze zboża które rosło sobie gdzieś na polu ciesząc widokiem swych kłosów w letnie wieczory. Zborze trzeba było zebrać, zmagazynować, wywieść do młyna gdzie starte na mąkę zawieziono do piekarni w której w środku nocy jakiś piekarz przerobił je na ciasto i upiekł w piecu. Znowu transport.

Talerz i sztućce :-) przeszły podobną drogę, od drzewa czy granulatu po obecną formę. Puszka napoju, który wynaleziono daaaaaawno temu a dziś jest marką która wrosła w naszą pop-kulturę. Ktoś musiał opracować recepturę, puszkę i napis "Bąbelek" :-) za który być może była premia.
Taca plastikowa jest niebieska bo ktoś tak zdecydował, podobnie jak zielony stół który ktoś pomalował farbą zrobioną przez jakiegoś ktosia ;-)

Samo miejsce też ktoś pielęgnuje, po lewej droga, po prawej las. Pode mną kostka nade mną dach. Przede mną grill za mną samochód.

Teraz chwila refleksji, wyobraźcie sobie ile par rąk przeszło przez samo danie, dziesiątki, setki ludzkich dłoni. W przedmiotach w zasięgu wzroku, przewinęło się może i tysiące istnień, z których każde ma wspaniałą historie do opowiedzenia. I to wszystko ludzie dla ludzi :-)

Jak tu nie czuć wdzięczności za to wszystko, jak tu nie żyć w zachwycie :-)

Teraz prośba do was :-) znajdź w zasięgu swojego wzroku po jednej rzeczy w kolorze: niebieskim, czerwonym, zielonym i żółtym. Po czym postaraj się je rozbić podobnie jak wyżej, poczuj tę pracę, tę determinację, kreatywność. Poczuj te wszystkie frustracje i sukcesy, smutki i radości ludzi w pracy i w domu. Poczuj tę ogromną wdzięczność :-)

S.Bykowski

czwartek, 2 lipca 2015

Jak być bardziej cierpliwym

Pixabay


Jestem człowiekiem ogólnie niezbyt cierpliwym (chociaż pracuje nad tym i jest coraz lepiej) co oczywiście wielokrotnie doprowadziło mnie do duuuużej frustracji ;-) Jest takie znane powiedzenie Daj czas czasowi na które często dawałem odpowiedź tak, ale wszystko ma swój czas. Ok, coś w tym jest, jednak pośpiech jak również niezdecydowanie to bardzo źli doradcy. Najlepiej było by iść środkiem :-)

Jakiś czas temu oglądałem film "W pogoni za szczęściem" który opowiadał historie pewnego sprzedawcy. Po mniejszych lub większych porażkach, postawił wszystko na jedną kartę. Żona odeszła, wywalono go z domu, z synem nocował w dworcowej łazience lub przytułku. Od czasu do czasu jakaś inna katastrofa.

Chłop nie poszedł do pracy ponieważ postanowił osiągnąć sukcesy w firmie oferującej ubezpieczenia. Warunkiem był staż (nie płatny) po którym tylko jedna z kilkudziesięciu osób miała dostać wymarzoną i już dobrze płatną prace. Główny bohater po kilku latach został milionerem. Pisze  jak to się skończyło bo film opowiada prawdziwą historię i tak byście sobie przeczytali :-)

Taki amerykański sen zapewne zna każdy z was, od zera do bohatera...

Kiedy miałem naście lat i ptasi móżdżek co nie znaczy że każdy nastolatek ma gniazdo os między uszami, ja miałem i odrobina została do dziś ;-P Oglądałem program na MTV czy innym kanale muzycznym, jak to kamera wjeżdżała do gwiazdy na chatę. Siedziałem przed Tv z jęzorem na brodzie patrząc na te wielkie telewizory, łóżka, samochody, oczywiście bary też ;-) Tak, to jest coś, też tak będę miał za kilka lat... 
Cóż, za kilka lat ożeniłem się i poszedłem na stancje :-D

Amerykański sen + zderzenie rzeczywistości = pierwsza frustracja życiem.

W radiu i tv opowiada się historie ludzi którzy często przeszli swoją drogę od zera do bohatera. Program trwa ze dwie godziny a my mamy wrażenie że ich droga do sukcesu trwała maksymalnie dwa lata... Oczywiście bywają takie wyjątki, jednak na siedem miliardów ludzi na świecie to mniej niż błąd statystyczny! Pozostali latami pracowali na swoje osiągnięcia!

Dlaczego o tym piszę? Bo lansowany wszędzie szybki sukces jest dość niebezpieczny! Ludzie którzy budują swój system wartości od zera albo i od minusa ;-) tak jak w moim wypadku, do tego jeżeli są dość nie cierpliwi, jak ja :-) mogą się dość mocno wkręcić. Już wielokrotnie kiedy nasłuchałem się lub też naczytałem o inspirujących ludziach, postanowiłem ja też chcem, mamusiu ja też, ja też :-) No cóż wiec wyznaczam sobie cel, być piękny, młody i bogaty. To pierwsze jest sprawą dyskusyjną... młodszy nie będę więc biorę się za robienie pieniędzy!

Kilka książek, kilka filmów, wielkich mówców (niestety to trzeba mieć na uwadze, wielu tzw. trenerów osobistych to ludzie wyłącznie po kursach, bez doświadczenia życiowego na własnej skórze. Wiedza ogromna a za nią nic, to tak jak wyhodować coś w laboratorium i potem w ogrodzie rosnąć nie chce...) Tak więc obyty w wiedzę ruszam w świat, kilka pomysłów no i kurwa nic :-P

Minął tydzień, dwa. Minął miesiąc, trzy. No ale co jest, miało być tak pięknie. Taka gwarancja sukcesu i nic?! Tyle entuzjazmu, tyle energii i nic?! Chyba sobie odpuszczę... Wiecie z obecnej perspektywy w ostatnich latach wycofałem się wielokrotnie przed samą metą, bądź też przed ostatnią prostą lub ostatnim zakrętem.

Dlaczego? Tylko dlatego że słomiany zapał który zafundowałem sobie niecierpliwością i brakiem prawidłowej oceny przejął władze nad mną. To znaczy nie opętało mnie, po prostu moje myśli i emocje zdeterminowały działanie lub jego brak. Czyli to co się dzieje u większości niestety ludzi.
Porównując się do ludzi którzy mają "bardzo dużo" nie dostrzegłem tego co ja już mam! Widziałem tylko to czego nie mam... Wiecie że u sąsiada trawnik jest zawsze ładniejszy? ;-)

Moim zdaniem aby dotrzeć do celu potrzeba:

Determinacji, a wiec pewnej samodyscypliny, aby iść chociaż malutkimi krokami. To logiczne że w końcu się dojdzie.

Świadomości, czyli realnej oceny sytuacji, przeszłej i obecnej. Przyszła będzie wynikiem tego co jest. Wielokrotnie zdarzyło mi się tak wkręcić w swoje destrukcyjne myśli że po pewnym czasie kiedy oprzytomniałem, miałem wrażenie jak bym był nawalony. Dosłownie! Niby trzeźwy a jednak narżnięty! Uważność to podstawa.

Jak ją zastosować? Jeżeli znajdę się w lesie pośród wysokich drzew to żeby znaleźć wyjście co muszę? Ocenić gdzie jestem i co jest w okół. Jak? Najlepiej wspiąć się na najwyższe drzewo? Po co? Bo z większej odległości lepiej widać. I to jest sedno sprawy, bo z większej odległości lepiej widać.

Aby zebrać owoc z sadu, trzeba być ziarenkiem a więc otwartym na to co przyniesie los, trzeba wyjść z bezpiecznej skorupki, przebić się przez ziemie. Następnie trzeba podlewać i dbać o młodą roślinkę. Każdego dnia, każdej pory roku. By po latach zebrać pierwsze owoce których jak się domyślacie na początku będzie nie dużo. Znowu trzeba lat by drzewko rozrosło się i wydało więcej owoców.

 Kolejna rzecz to fakt że niektórzy rodzą się już jako młode drzewko :-) Od dziecka wykazują pewne predyspozycje do znakomitych wyników w pewnych dziedzinach. Oczywiście czym jest sukces dla każdego z nas to kolejna kwestia o której też będzie artykuł :-) Tak, każdy z nas ma pewne predyspozycje które warto rozwijać. Nauczyć można się wszystkiego ale nie każdy jest do wszystkiego. Jeżeli nie będę robił czegoś z sercem, sukcesu nie będzie!

Następna rzecz, to nasze otoczenie. Gleba i minerały jakie są dostarczane do naszych pędów. Jeżeli od dziecka dostawałem przekonania w stylu "Bogaci to źli, to złodzieje, to dziady" to logiczne że aby nie być złym i złodziejem będę w sposób nieświadomy unikał możliwości wzbogacenia się. Jeżeli wszystko za mnie robili nadopiekuńczy rodzice, to oczywiste że będę się bał odpowiedzialności która jest niezbędnym składnikiem trwałego sukcesu! Jeżeli od dziecka słyszałem że do niczego się nie nadaję to w dorosłym życiu prawdopodobnie poszukam sobie pracy w której szef potwierdzać będzie to każdego dnia! Oczywiście moje wybory będą nie świadome!

Tak więc ilu ludzi tyle możliwych scenariuszy! Kiedy startujemy to nie zawsze z tego samego miejsca! Nie zmienia to faktu że mogę odpuścić drogę do celu. Jeżeli wyszedłem dzień później to będę musiał iść dzień dłużej, jeżeli ruszyłem z dalszej odległości to tę różnicę będę musiał przejść dodatkowo, w tym czy innym życiu, rozwój i ewolucja jest nieunikniona!

Ważne by nie porównywać się do ludzi którzy już mają wiele. Oni też kiedyś brodzili w błocie. Niech będą dowodem na to że można, niech będą inspiracją ale niczym więcej. Kiedy zaczynałem się porównywać do nich to tak źle mi z tym było że po pewnym czasie kota dostawałem. Porównywać należy się do siebie, odkrywać należy siebie i tu trzeba użyć podróży w czasie. Nie próbuj nikogo doścignąć bo to jest bezsensu!

Jeżeli będziesz miał zwątpienie to pomyśl proszę jakim ziarenkiem byłeś, jakie było Twoje otoczenie. Porównaj się do siebie w jakim miejscu byłeś kilka lat temu, pamiętaj że z większej odległości lepiej widać. Może się okazać że twój rozwój jest bardzo dobry, bo nie ważne jak szybki, ważne że postępuje!

Dla mnie nauka odraczania nagrody w czasie to ciężka przeprawa. Latami uczyłem się zaspokajać swoje potrzeby niemal na zawołanie, ptsssssss butelka otwarta i po kilku chwilach świat jest kolorowy... Cierpliwość była mi obca a jest ona jednym z niezbędnych składników spełnionego życia.

Na koniec tekst z tablicy kamiennej na wejściu do ogrodu w Wirtach, gdzie lubimy z żoną i córką jeździć.

"NIGDY NIE REZYGNUJ Z CELU KTÓREGO OSIĄGNIĘCIE WYMAGA DŁUGIEGO OKRESU CZASU, CZAS I TAK UPŁYNIE" G.H. Brown

Dziękuje :-) S.Bykowski